Korzystając z Internetu możemy pisać pod swoim imieniem i nazwiskiem oraz używać swojego własnego wizerunku. Jednak dużo popularniejsze są przypadkowe awatary oraz pseudonimy lub przybrane, wymyślone nazwiska. Co prawda, w przypadku Facebooka, zaczęło to ostatnio podlegać weryfikacji i jeśli nie wyślemy skanu lub zdjęcia dowodu tożsamości to nasze konto jest blokowane.
Takie pseudonimy dają anonimowość. Możemy wypowiedzieć się na dowolny, czasem wstydliwy lub kontrowersyjny temat. Możemy także zadać nurtujące nas pytanie, dotyczące naszego prywatnego życia, ale tak, abyśmy nie zostali rozpoznani. Często, bowiem są to sprawy delikatne, dotyczące zdrowia, seksualności, związków, spraw rodzinnych.
Taka anonimowość w medium, jakim jest Internet jest bardzo potrzebna.
Niestety daje ona duże pole do nadużyć osobom, które nie mają miłych zamiarów. Niektórzy robią to z nudów, inni wyrażają swoje rzeczywiste przekonania, uważając, że w Internecie mogą robić to bezkarnie. Bardzo często mamy w takich przypadkach z tzw. psychologią tłumu. Ktoś rzuca kontrowersyjną wypowiedź, opinię, a inni to podchwytują i tak rodzi się hejt, który czasem trudno wręcz zatrzymać.
Na szczęście tu z pomocą przychodzi nam prawo. To samo prawo, które obowiązuje w realnym życiu, obowiązuje też w wirtualnym. To, że wymyślimy sobie pseudonim i ukryjemy za postacią z kreskówki to nie oznacza, że nadal nie jesteśmy tym samym Kowalskim, który za obraźliwe słowa może ponieść karę. I coraz częściej ponosi.
Najczęstsze przestępstwa internetowe, kryjące się pod hasłem hejt to: zniesławienie, zniewaga, obraza uczuć religijnych, stalking. Na zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, odpowiednie organy ścigania występują do administratora danych o adres IP, dane dostawcy Internetu, a stamtąd do autora wypowiedzi już bardzo krótka droga. Przekonało się o tym już wielu Internautów, a kary były dość surowe. Przykładowe wyroki, jakie zapadły to: 4 miesiące ograniczenia wolności, 2 miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu, 800 zł grzywny, 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu, 10 tysięcy złotych grzywny.
To tylko przykłady, ale wyroków takich zapadło już sporo. Pamiętajmy, zatem, że nic nie wyłącza naszej odpowiedzialności. Zastanówmy się dwa razy czy słowa, które łatwo wystukać na klawiaturze, równie łatwo wypowiedzielibyśmy komuś w twarz. Nie zapominajmy, że Internet, poza anonimowością to też kilkaset lub kilka tysięcy świadków, którzy mogą zeznać na naszą niekorzyść i doprowadzić do ukarania za bezmyślność, bo inaczej tego zjawiska nazwać się nie da.