Przesądy towarzyszą ludzkości od zawsze. Zwane są również zabobonami – nazwa ta pochodzi od określenia „bobonić”. Bobonienie to było takie mamrotanie zaklęć i modłów przez wróżbitów odprawiających dawne rytuały.
Czemu wierzymy w przesądy? Odpowiedź leży w naszej psychice. Bardzo często potrzebujemy usprawiedliwień dla naszych niepowodzeń, a z drugiej strony oczekujemy jakiegoś szczęścia, niespodzianki, zrządzenia losu. Sytuacje takie można bardzo łatwo wyjaśnić i nie ma w tym krzty magii. Istnieje, bowiem, coś takiego jak zjawisko samospełniającej się przepowiedni. Kiedy stłucze się nam lustro, tak intensywnie myślimy, że coś złego nam się przytrafi, że spada nam nastrój, koncentracja i rzeczywiście jesteśmy bardziej podatni np. na samochodową stłuczkę lub reprymendę od szefa w pracy. Oczywiście zdarzenie przypiszemy stłuczonemu lustru.
Najpopularniejszy przesąd wiąże się z 13- tką. Liczba ta jest powszechnie uważana za pechową. W wielu krajach jest ona pomijana w numeracji pokoi hotelowych, czy nawet pięter. Źródeł pechowości 13-tki można szukać jeszcze w starożytności. W wierzeniach Babilończyków liczba 12 oznaczała ład i harmonię, a 13 chaos i nieszczęście. W religii katolickiej natomiast kojarzy się ona z Judaszem – 13 tym z uczestników Ostatniej Wieczerzy. I tutaj mamy też wytłumaczenie pechowego piątku 13-go. Jezus Chrystus zginął wszak na krzyżu właśnie w piątek.
W pecha wierzymy też, gdy czarny kot przebiegnie nam drogę. Czemu akurat stworzenie w tym kolorze? Znów sięgamy do historii. W starożytnym Egipcie tak umaszczone koty uważane były za istoty magiczne. W późniejszych pogańskich podaniach i legendach, kocur o takim właśnie kolorze towarzyszył wiedźmie lub czarownicy.
A co ze szczęściem? Na myśl przychodzi kominiarz. Podobno złapanie się za guzik na jego widok, zapewni nam dostatek i powodzenie. W czasach, gdy palenie w piecu było powszechne, kominiarz był osobą bardzo poważaną. Zapewniał bezpieczeństwo i kojarzył się z ciepłem domowego ogniska.
Czterolistna koniczyna to z kolei symbol nadziei, wiary, szczęścia i miłości – za każdy z jej listków. Tu wytłumaczenia należy szukać również w religii i historii. Rzekomo, biblijna Ewa zabrała z raju właśnie tę roślinę, wierząc, że przyniesie jej szczęście.
Na zakończenie dodam, że przez kilkanaście lat mieszkałam z jednym kotem w czerni, w tej chwili od roku towarzyszy mi kolejny sierściuch w kolorze smoły. Gdyby czarne koty przynosiły pecha to byłabym najnieszczęśliwszym człowiekiem na świecie.