Odpowiedź na pytanie zawarte w tytule brzmi: wszystko po trochu. Freeganizm przybył do nas z Zachodu, a konkretnie z USA. Definicja to antykonsumpcyjny styl życia, a nazwa powstała ze zbitek słów „free” –darmowy i „veganism”. Jednak definicja ma niewiele wspólnego z rzeczywistością, tak jak i nazwa. Odzyskiwanie jedzenia jest też konsumpcją, a z kolei nie każdy freeganin jest weganinem czy też wegetarianinem. Czym więc jest ten twór i jak się ma w warunkach polskich? Pierwszy odruch osób zapytanych co sądzą o tym nurcie to pukanie się w głowę i komentarze: „śmieciarstwo, jedzenie ze śmietników, fuuj, bleeh”.
Nic bardziej błędnego. Ustawa nakłada na przedsiębiorców obowiązek utylizacji produktów żywnościowych, które są przeterminowane lub, które do końca terminu się zbliżają. Czym jest termin przydatności do spożycia? Ano niczym innym jak przybliżoną datą, kiedy produkt może stracić swoje właściwości. To nie oznacza, że stanie się z automatu trujący i może stanowić zagrożenie. Wręcz w wielu przypadkach nie dzieje się z nim nic. Wymóg oznaczania jednak istnieje, a jest stosowany do produktów, które z zasady nie mają możliwości „przeterminować się” Takimi produktami są np. woda, sól, przyprawy.
Zgodnie z ustawą, zatem, wyrzucane jest wszystko, co na koniec dnia zbliża się lub utraciło wymaganą datę. Produkty hermetycznie zapakowane masowo idą na przysklepowe śmietniska.
Produkt, który jeszcze 15 minut wcześniej mógł zostać kupiony ląduje w kontenerze. I wtedy nadchodzą freeganie. Odzyskują te produkty i najczęściej przekazują je dalej- do jadłodajni, jadłodzielni, pośród znajomych. Często produktów jest tak dużo, że nie da się rady ich skonsumować samemu. Ważną zasadą jest ta, aby na przysklepowe śmietniki się nie włamywać, bo za to grożą sankcje karne. Jednak nie od dziś już wielu właścicieli sklepów pozostawia dostęp do kontenerów wolny, aby zapobiegać totalnemu marnotrawieniu jedzenia. Przeciwnikom tego stylu życia mogę napisać jedno – na pewno każdy pamięta z dzieciństwa słodki smak owocu, który właśnie spadł z drzewa na ziemię- pomyślcie, że właśnie skończył się mu termin, ale czy przez to stał się mniej smaczny, niezdrowy lub trujący?